Forum breyt Strona Główna
Rowerem bliżej
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 49, 50, 51  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum breyt Strona Główna -> Świat dla każdego odważnego:)
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Remes
Fotograf



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 2476
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Pisz

PostWysłany: Sob 0:00, 31 Gru 2005    Temat postu:

iSmile napisał:
Nie pokąsał Rolling Eyes

Cool

Wieeeeeeeceeejjj Cool



HEJ Very Happy

Gdzieś na wycieczce nad jakąś wodo, chwila przerwy Cool

[link widoczny dla zalogowanych]

i zaraz atrakcja, pozowanie do zdjęć Very Happy

[link widoczny dla zalogowanych]

trochę syczenia – ostrzeżenia Wink

PozdrawiaM Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
DiDżemek
Gość






PostWysłany: Sob 6:48, 31 Gru 2005    Temat postu:

Ja bym sie normalnie bal Shocked

Cool
Powrót do góry
breyt
REPORTER



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 6563
Przeczytał: 9 tematów

Skąd: Polska

PostWysłany: Sob 7:30, 31 Gru 2005    Temat postu:

:lol: Gryzą łobuziaki Cool

Zwłaszcza jak sam zjadasz kanapkę :oops:

PozdrawiaM! Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Remes
Fotograf



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 2476
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Pisz

PostWysłany: Wto 8:35, 03 Sty 2006    Temat postu:

Witam Very Happy


Na prawo – Ruciane

Na lewo - Karwica

A tak ogólnie to - Jaworowy Świat Very Happy

[link widoczny dla zalogowanych]

Na jesiennej wyprawie po pętli Nidzkiej Cool

PozdrawiaM Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Remes
Fotograf



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 2476
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Pisz

PostWysłany: Śro 22:53, 04 Sty 2006    Temat postu:

HeJ Very Happy

Foto z rowerowej wyprawy na Wierzbę Cool

[link widoczny dla zalogowanych]

W mojej najnowszej mapie pisze, że tu pływa Prom Śniardwy Rolling Eyes

Jaka nazwę ma jezioro, na którym prom oba brzegi łączy i każdemu drogie skraca Confused: Wink

[link widoczny dla zalogowanych]

PozdrawiaM Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Remes
Fotograf



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 2476
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Pisz

PostWysłany: Czw 21:58, 05 Sty 2006    Temat postu:

Very Happy HeJ ! Very Happy

z rowerowych wypraw Wink

Tam puszka, tu flaszka pływa Shocked

[link widoczny dla zalogowanych]

Gdzie Confused: i co za Gospodarz te bajoro ukrywa :evil:

Pełne kieszenie rąk, mają lenie. Very Happy

PozdrawiaM Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
breyt
REPORTER



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 6563
Przeczytał: 9 tematów

Skąd: Polska

PostWysłany: Pią 5:29, 06 Sty 2006    Temat postu:

Very Happy Cześć!

Dziś lód toto skuwa
więc puszka już nie pływa
Biel każdy śmieć zakrywa Confused

Fotka z naszej wyprawy na Grób Kolegi Grześka, Kierowcy PKS...

Pięknego dnia!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
?
Gość






PostWysłany: Pią 7:20, 06 Sty 2006    Temat postu:

Warszawa ochoczo jedzie na weekend... Gdzieś w połowie drogi zdaliśmy sobie sprawę z tego, że właściwie oboje jesteśmy bez pieniędzy, bardzo głodni, nie wiadomo gdzie, a do tego w tle deszczowa piosenka... Ciemności zapadły dość szybko...
Na w miarę porządnie wyglądającej stacji zatrzymaliśmy się i zatankowaliśmy (ha! przyjmowali karty, hehe), ale bar nie jeszcze nie istniał. Na innej stacji, na którą dotarliśmy gruby kawałek dalej, bar był czynny tylko do godz. 21.00. Zaspokoiliśmy się zatem batonikiem i napoikiem z karTonika...
Piękny widok nam się trafił Very Happy żółty maluch, ze znamienną rejestracją OSX (dla niewtajemniczonych jest to markowy system operacyjny), zapalany na pych przez dwóch chłopków roztropków... no bosko!Smile
Nawet nie pogubiliśmy się w tych małych mazurskich dróżkach i kiedy chwilami przestawało padać było OKi. Natomiast już na ostatnim odcinku przyroda zrobiła nam klasyczne oberwanie chmury i jak lunęło, to nie było widać, w którą stronę skręca nieistniejąca droga. Taka ciemna ściana deszczu... brrr....
Do Mikołajek wjechaliśmy koło północy, zdaje się, i już bez trudu trafiliśmy we właściwą bramę. Z rozstawiania namiotu zrezygnowaliśmy i tak dużo wcześniej, więc tylko usiedliśmy szczęśliwi, że jednak dojechaliśmy i koniec męczarni.
Mam wrażenie, że powitalne piwko dostaliśmy do ręki, ale nie pamiętam zbytnio tego wieczora, za to pamiętam noc. Tradycyjnie rozłożone fotele w autku, śpiworki i bębniący o dach zimny deszcz. Przysypiając, myślałam o ostanim wyjeździe do Bornego, gdzie deszcz nie chciał od nas się odczepić przez cały wyjazd i dopiero jak wracaliśmy, to była piękna pogoda i... w końcu zasnęłam.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam piękne słońce, nieco zaparowane szyby i błękitne niebo. Zegarek powiedział, że jest 9.30. Lekko zdrętwiałe kawałki mnie domagały się rozprostowania, wyszłam więc na powietrze i z miejsca zrobiłam się szczęśliwa. Jest pięknie!
Wkrótce wstała też reszta gromadki, okazało się, że inni też spali w samochodach, tylko każde w innym. Potem była okazja do budzących grozę opowieści:
Śpię sobie spokojnie, a tu tak kap... kap... kap... centralnie w środek twarzy!...
- W aucie?
- No!...
- A widzisz, kobiety za nawilżanie to ciężkie pieniądze płacą, ty miałeś za darmo i jeszcze narzekasz???...
- A jeszcze żona mnie budzi i mówi: no zrób coś!...
Ablucje czynione przy pomocy prysznica ogrodowego dobudziły towarzystwo, słońce nastrajało optymistycznie, śniadanko pachniało, chciało się żyć Smile Marcus oznajmił radośnie, że "znów warszawiaki wszystko wykupili", w tłumaczeniu: Ktuś z rana wykupił cały połów jednego rybaka, dzięki czemu mieliśmy potem pyszne żarcie.
Postawiliśmy wreszcie namiot, dłuuugo wybierając miejsce, zaprosiliśmy na salony... z zaproszenia skorzystały potem szczypawki w ilościach hurtowych:) Oraz kot, który najpierw nieśmiało wpełzł pod tropik.


A w Mikołajkach wesoły port:)))

Leniwie jeszcze wypiliśmy kawę i we czwórkę powędrowaliśmy do miasta, do portu, popatrzeć na jachty, poszukać bankomatu, zrobić jakieś drobne zakupy i w ogóle na spacer. Wyczailiśmy sizową banderkę na pustej łajbie, regaty, barloga i dwa bankomaty, z których jeden powiedział: transakcja nie może być zrealizowana albo wystąpił problem z podajnikiem pieniędzy (co oznaczało konkretnie: kasa pusta). Jako zwieńczenie wycieczki wystąpiły gofry i lody oraz olej i ocet Smile W międzyczasie usiłowaliśmy Asię przekonać, że wakacje na łajbie mogą być naprawdę fajne i wcale nie jestem pewna, czy po opowieściach o słonej wodzie z prysznica i zgrzytającej soli w zębach oraz wszędzie poczuła się przekonana. Nawet jeżeli, to raczej nie do łódki, tylko wręcz przeciwnie...Smile
Jak wróciliśmy na górę, przed domem stało już więcej aut, a na podwórku było tłoczniej. Zarioło się od Goś (a może Kaś?...) i od nowych namiotów, od os roiło się już od rana, generalnie powietrze zgęstniało. Nad stolikiem stanęła wiata, na stoliku stanęło piwko, a M. powiedział:
- O, pokaż mi ten obiektyw, ciekawe, czy pasuje do mojego...
No i przepadliśmy. On testował swój aparat z moim obiektywem (i nie pasowało...), a ja swój aparat z jego obiektywami i jak dostałam do łapki taką odpowiednio długą rurę (zoom do 300, a cyfrowo jeszcze razy 1,6...), to poczułam już pełnię szczęścia. No fajny ten obiektyw, no!... ze stabilizatorem i w ogóle. Super zabawka.
I naprawdę nie wiem, czemu w pewnym momencie przyszła I. i wyrzuciła nas z tej budki na zewnątrz...Smile)))
Tematem dyżurnym stały się osy.
Tkwiła sobie w ziemi spokojnie jakaś cegłówka czy inny głaz narzutowy, ale została ruszona. I okazało się, że pod nią mieszkają sobie osy w ilościach hurtowych. Zostały zatem potraktowane trutką w płynie, którą to trutkę zniosły z godnością, a ona nie zrobiła im większej krzywdy. Mniejszej zresztą też nie. Panowie zatem postanowili osy potopić. Zaczęli lać do gniazda wodę wężem. Lali i lali i nic, to znaczy osy sobie latały, dziura w ziemi okazała się być bez dna więc szybko przyszło zniechęcenie. Panowie wrócili do zainteresowania piwkiem. Reszta towarzystwa wróciła do odganiania się od os oraz prewencyjnego zaglądania do puszki przed kolejnym łykiem.
Na stole pojawiły się pachnące rybki smażone oraz w occie i inne szaleństwa kulinarne. Obok stanął grill. Przygotowania do ogniska również zostały rozpoczęte - pierwsze dechy przywędrowały z okolic mi nieznanych, a całą resztę M. zaczął zrzucać na kupkę. Na gniazdo os. Bo jakoś tak wszyscy zapomnieli, że to gniazdo tam jest. Dopóki osy się nie zdenerwowały i postanowiły bronić swojego terytorium...
...M. nagle rzucił dechę i machając rękami, pobiegł przed siebie, mamąc jakieś inwektywy; zaraz za nim poleciał W., obaj w biegu probowali się rozebrać, wyglądało to zabawnie, aczkolwiek miało w sobie pewien powiew grozy. Komuś nagle przypomniał się film "Rój". Osy w końcu użądliły i dały spokój, chłopaków można było opatrzyć cebulą, do desek nikt nie śmiał przez długi czas podejść i w ogóle wszyscy jakoś omijali zarażony osami teren z daleka. Panowie skupili się natomiast na rozpalaniu grilla...
W ramach pomocy naukowej wystąpiła pompka, rozdmuchująca żar.
Żar rozdmuchany do granic możliwości zapłonął jasnym płomieniem i trzeba było go jakoś ugasić.
Przykrycie grilla spowodowało jego przygaśnięcie... i tak w kółko Smile Jednakże w międzyczasie na grillu pojawiły się kiełbaski i kaszaneczki (palce lizać Smile, potem udka kurczka (lekko przypieczone...), chlebek i kolejne udka, już późną nocą, każde pieczołowicie zapakowane w folię.
Tymczasem z domku przybyła delegacja pań z wypiekami. Jak tradycja każe, był tort ze świeczkami (no tylko dwiema, no... jakże to tak?Smile)), świeczki zostały zapalone, M.s publicznie je zdmuchnął, wszyscy zaklaskali i urodziny można było już uznać za spełnione Smile A tort był super.
Ognisko rozpalać zaczęli harcerze.
- Spoko, od jednej zapalniczki i kanistra benzyny... - oznajmił Zet i tak gdzieś po pół godzinie już się paliło. Delikatnie podbierałam osom leżące ciągle na ich terenie deski. Zdaje się, że ktoś nawet próbował mnie powstrzymać, ale ja po prostu MUSIAŁAM. Nie będą osy pluły nam w twarz!...
Generalnie jednak ilość drzewa opałowego zaczęła się niebezpiecznie kurczyć.
- Trzeba rozebrać płot - powiedział ktoś, a po chwili co najmniej dwie osoby i siekiera zniknęły z pola widzenia.
- Ciekawe, co na to babcia, jak wstanie... - westchnął inny ktoś, a obok rozległy się stłumione chichoty.
Nagle zaczęła przerywać muzyka.
Grał generalnie samochód. To znaczy obok wiaty stała sobie 406 z włączonym radYem, a radYo zaczęło przerYwać.
- Oho, pewnie akumulator - wyprorokował ktoś. - Idź, sprawdź.
Marcus poszedł, a po chwili dało się słyszeć suche kręcenie rozrusznika.
- Ma ktoś kabelki?...Smile
Okazało się, że W. ma ładowarkę, to znaczy ten... no... krzywnik. Nie, odwrotnie, prostownik...Smile Podłączyli więc akumulator pod prostownik i włączyli z powrotem radio. Gra? No to luz...Smile
Osy, jako temat dyżurny, wróciły znów i stały się tematem niemalże pracy magisterskiej pod tytułem: pozbywanie się os w warunkach niesprzyjających. Ponownie zostały zalane wodą, a potem jeszcze przywalone kamieniem, a kamień polany trutką. Towarzystwo siedziało i wpatrywało się pilnie w głaz.
- O, lata...
- O, następna...
- O, jedna usiadła... ooo, już nie wstała... ta trutka działa...
- No tak, jak już złapię osę i wsadzę jej pysk do trutki, to może i zadziała...
- O, ale ich tam więcej lata...
- Nie mogą wrócić do domu...
- No właśnie, podkop zrobią albo wyjdą innym wyjściem.
- Bo je trzeba dynamitem potraktować...
- No, razem z fundamentami...
Powoli zapadał zmrok i w ogóle robiło się zimno, pogoda była świetna do tych regat, co to w dołku w Mikołajkach się odbywały, ale nam na górce trochę wiało za bardzo. Co poniektórzy nerwowo okręcali się w kolejne sztuki odzieży, wiata została osłonięta wielkim kawałem folii ze stron dwóch, ognisko zyskało swoich zagorzałych zwolenników. Co i rusz ktoś dorzucał kolejne interesujące kawałki drewna do ogniska. Pojawiały się zatem ramy okienne z metalowymi fragmentami, kawałki lakierowanego drewna, sztachety.
Pojawił się też kot, miaukliwy strasznie, który oczywiście dostał od razu jakieś żarcie, bo taki miły kotek, na pewno głodny, o jaki śliczny, kici kici, chodź, chcesz kiełbaski? A może rybkę?... Dobra rybka. No masz, to jest ryba. Ryba jest dobra. No masz...
Kot popatrzył na rybi smażony łeb z kiepsko tłumionym wstrętem i spożycia odmówił. Po mojemu to był nieźle najedzony, tylko skoro tyle pochłania, to czemu jest taki chudy?...
Jako kolejna atrakcja pojawił się pies. A właściwie suczka, ale w ciężkim stanie, bo zestresowana potężnie i z podkulonym ogonem. Od razu podbiła serca wszystkich i oczywiście dostała swoją porcję smakołyków.
Piwo szło w przyspieszonym tempie, rybki zniknęły, udka kurczęcie również miały swoich amatorów, generalnie było smacznie i przyjemnie. Stół stał się wielkim świecznikiem, Zet uwieczniał co ciekawsze momenty na kamerce (zapewne z zamiarem szantażowania potem osób sfilmowanych...), towarzystwo powolutku się wykruszało. W końcu nadszedł czas wędrówki do namiotu, ile można pić?...Smile))
...Obudziłam się później niż zwykle...
Świeciło słońce i było całkiem przyjemnie, tylko jakoś tak chciało się pić. Akumulator powiedział, że się naładował. Podczas śniadanka ujawnił się znów nasz temat dyżurny. Podkopały się pod tym kamieniem czy nockę spędziły na drzewie a teraz wracają do domu?... Kto wie? Smile W każdym razie osy niestrudzenie krążyły wokół kamienia, a potem wokół naszych kanapek. M. siedział przy stole z klapką i polował na te najbardziej natrętne owady, Zet nie przejmował się i tłukł muchy kantem dłoni, reszta odganiała się zwyczajnie, rękoma. Gosia przyniosła arbuza i osy postanowiły zmienić front - zajęły się pachnącym owocem.
Lekki poranny marazm powoli mijał, trzeba było się zwijać, oczywiście od razu okazało się, że zginęły moje okulary, coś zginąć musiało, żeby tradycji stało się zadość, więc nie zdziwiłam się zbytnio. Okulary jednakże znalazły się w namiocie, a razem z nimi tłumy skorków, które kulturalnie zostały poproszone o opuszczenie nowego przytulnego mieszkanka. Chyba im się to nie spodobało...Smile
Jeszcze najważniejszy punkt programu niedzielnego, czyli zdjęcie zlotowe. W końcu, było nie było, zlot się odbył, chociaż może niewielki. Panowie wyprowadzili swoje 406 na świeżo skoszoną trawkę, ja zostałam zaproszona na piechotę ("no i czym ty przyjechałaś, no?... to ma być 206??? nieee no, jak mogłaś???!!") i ustawiliśmy się do zdjęcia. W. nie nadążał pstrykać, dostał dwa aparaty i prikaz zrobienia ładnych zdjęć, I. opracowała choreografię (hehe), poustawiała nas przed obiektywem, mafia klubowa normalnie...Smile Potem trzeba było jeszcze obpstrykać "matki, żony i kochanki", (ciągle nie mogę się zdecydować, czy on jest matką, żoną czy kochanką...;-p) i już przyszedł czas pożegnań. Obcałowaliśmy, obściskaliśMy się, dostaliśmy jeszcze wałówkę na drogę i...

A rowery pięknie tkwiły na dAchach Cool
Powrót do góry
grace
Gość






PostWysłany: Pią 9:11, 06 Sty 2006    Temat postu:

zgroza
ktos pomylil fora
od takich turystow racz nas wybawic Panie
musieli po sobie zostawic niezly mess
Powrót do góry
?
Gość






PostWysłany: Pią 9:42, 06 Sty 2006    Temat postu:

Alle te kotki już nie miałkliweee Cool
Powrót do góry
grace
Gość






PostWysłany: Pią 9:55, 06 Sty 2006    Temat postu:

? - z mojego punktu widzenia (przepraszam - widokowego) ratuje cie tylko narracja i skorki (a nie szczypawki do zabawki ha ha)

w scianie mojego domu od lat mieszkaja szerszenie, a nie jakies tam osy. Nawet nam do glowy nie przyszlo, aby je truc albo zabijac. Nikomu dotad nie zrobily nic zlego. One obserwuja nas, a my je.

pozdrawiam wszystkie ????????
Powrót do góry
breyt
REPORTER



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 6563
Przeczytał: 9 tematów

Skąd: Polska

PostWysłany: Sob 7:17, 07 Sty 2006    Temat postu:

Very Happy HeJ!

Wiosenne pustki na drodze do ... może ktoś rozpoZna:

[link widoczny dla zalogowanych] Rolling Eyes

PozdrawiaM! Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Remes
Fotograf



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 2476
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Pisz

PostWysłany: Czw 23:54, 12 Sty 2006    Temat postu:

HeJ! Very Happy

Breyt jak tam rowerek już po konserwacji i naprawie Wink

[link widoczny dla zalogowanych]

Dzisiaj ciemność szybko opanowała leśne drogi i powrót był niebezpieczny Cool

PozdrawiaM Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
breyt
REPORTER



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 6563
Przeczytał: 9 tematów

Skąd: Polska

PostWysłany: Nie 6:02, 15 Sty 2006    Temat postu:

Very Happy HeJ!

Dariusz WiSKI z CentRum RowerowEgo w PISzu Cool

ściąga dla mnie nieTypowe składNIKi i już niedługo kręcić się będą nowe trybiki Razz

PozdrawiaM! Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Remes
Fotograf



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 2476
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Pisz

PostWysłany: Pon 22:07, 16 Sty 2006    Temat postu:

HeJ Very Happy

Breyt, a może tak jakiś wypadzik w niedaleki weekend Very Happy

Mam chęć na :arrow: FORT LYCK Cool
szczegóły wypadu na pw Wink

pozdrawiaM Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum breyt Strona Główna -> Świat dla każdego odważnego:) Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 49, 50, 51  Następny
Strona 8 z 51

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy