Forum breyt Strona Główna
Powieść w odcinkach
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13 ... 23, 24, 25  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum breyt Strona Główna -> Świat dla każdego odważnego:)
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
breyt
REPORTER



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 6557
Przeczytał: 8 tematów

Skąd: Polska

PostWysłany: Wto 19:22, 23 Maj 2006    Temat postu:

Very Happy cześć!

Znam go na wyrywki Razz

Jeden mieszka w mej kaszcie Cool

Ale już zrazuje Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
breyt
REPORTER



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 6557
Przeczytał: 8 tematów

Skąd: Polska

PostWysłany: Wto 19:37, 23 Maj 2006    Temat postu:

PS SCENEK Cool

Każda jest po części tzw. reżyserkąSmile ale to nie układ ,,, a Wasze propozycje + inwencja >>> jutro to dopiero zdarzenie scenograficzne Razz Razz Razz

Pa Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
breyt
REPORTER



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 6557
Przeczytał: 8 tematów

Skąd: Polska

PostWysłany: Śro 6:09, 24 Maj 2006    Temat postu:

Very Happy HeJ!

Poranek już aktywny. Sok ze skoszonej wg harmonogramu trawy zalał kwarcowe drobiny. Elipsowe ich kształty samoczynnie wyznaczyły sobie współczynniki obwodów okręgów. TAK! poza naszą aktywnością jest start świat. On niepodzielnie rządzi się nie naszym prawem > Prawem Natury.
To nie walka > to odwieczny ład.

Piękna Życzę Wink

PS Odnośnie UFOlogUF > brak słUF Razz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
przeciek:P
Gość






PostWysłany: Śro 11:30, 24 Maj 2006    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]ńskiMariusz-rolowane24.05.mp3
Razz
Powrót do góry
Przeciek:P
Gość






PostWysłany: Czw 8:13, 25 Maj 2006    Temat postu:

Co wy takie cicheeee
[link widoczny dla zalogowanych]
:lol:
Powrót do góry
breyt
REPORTER



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 6557
Przeczytał: 8 tematów

Skąd: Polska

PostWysłany: Pią 5:57, 26 Maj 2006    Temat postu:

Istnieje przypuszczenie, że mogą właśnie uszczelniać za pomocą iłu > jakąś caliznę lub obudowę murową > w celu zabezpieczenia jej przed przeciekami wody i przedostawaniem się wątpliwych gazÓW ...

Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
breyt
REPORTER



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 6557
Przeczytał: 8 tematów

Skąd: Polska

PostWysłany: Sob 6:17, 27 Maj 2006    Temat postu:

Very Happy Cześć!

TEXT dla wywołania różnych kontrasrUF

Było ( zdaje się chłodne ), marcowe południe. Po niebie sunęły ogromne, czarne zwaliska chmur,
silny wiatr kołysał bezlistnymi jeszcze gałęziami drzew. Przed dosłownie kwadransem
zjechałem z asfaltowej szosy w Puszczę Piską i teraz posuwałem się piaszczystą drogą,
na której nieprzyjemnie trzęsło. Od czasu do czasu napotykałem wielkie kałuże wody, a
wówczas - na widok rozbryzgujących się wokoło czarnych skrzepów błota - robiło się
jeszcze nieprzyjemnej. Momentami żałowałem, że właśnie tę drogę obrałem !? Jeszcze
kilka kilometrów przez las i będzie Niedźwiedzi Róg - zabawna nazwa. Podobno żyły tu
kiedyś niedźwiedzie. Zresztą na Mazurach pełno przeróżnych „rogów”. Znam
miejscowości o nazwie Żabi Róg, Złoty Róg, a także Sowiróg ( dziś już nieistniejącą
wieś ), gdzie dzieje się akcja słynnej powieści Ernsta Wiecherta „Dzieci Jerominów”.
Powoli podążałem przez prawdziwy stuletni bór. Złoto lup Platyna Mazur. Kocham tę rozległą i
przepiękną ziemię, pokrytą lasami i jeziorami. Spędziłem tu wiele najszczęśliwszych
chwil w życiu. Zawsze urzekała mnie ona swoim pięknem, tajemniczością, historią
pełną dziwnych i zaskakujących wydarzeń: tych z czasów walki z Krzyżakami, tych
nowszych - z okresu walki o polskość tej ziemi. I tych najnowszych, gdy na
kopernikowskim zamku w Olsztynie wciągnięto biało-czerwoną flagę. Urzekły mnie
baśnie i legendy mazurskiego ludu, melancholia pejzażu, mgieł snujących się po
jeziorach. Kto raz słyszał głośny krzyk mew, kto wdychał zapach wody niesiony przez
wiatr, ten tęskni za tą krainą i zawsze pragnie do niej powracać. Ja mam te szczęście,
być jej stałym bywalcem. Przeżyłem tu wiele dramatycznych lub pełnych humoru
przygód, które przeżyłem w gronie przedziwnych a zarazem wspaniałych ludzi.
Przejechałem wreszcie lasy i zobaczyłem pierwszą z will w Niedźwiedzim Rogu.
Między drzewami prześwitywało ogromne rozlewisko Śniardw, spienione od
wiosennego wiatru. Dziwna to wioska - w zasadzie nią nie jest. Znajduje się tu tylko
kilka gospodarstw chłopskich. Resztę stanowią wille: murowane lub drewniane,
zbudowane z większym lub mniejszym smakiem. Ich gospodarze mieszkali i pracowali
w Warszawie, tu przyjeżdżali zazwyczaj jedynie na lato lub dłuższe weekendy. Są
wśród nich przeróżni biznesmeni jak i również artyści i nawet czarne charaktery. Być
może stawiali swoje wille z myślą o spokoju i odosobnieniu, ale we współczesnym
świecie jest to już chyba zjawisko mało osiągalne. Wille tłoczyły się na wysokiej
skarpie nad jeziorem, oddzielone od wody asfaltową nitką i wąskim pasmem
porośniętego drzewami i krzakami wybrzeża. Usytuowano je na maleńkich działkach,
każdy chyba wiedział, co u drugiego gotuje się na obiad ( rosół ? ). Widok na jezioro był jednak
bardzo piękny i może on rekompensował ciasnotę, warkot silników i kurz wzniecany
przez jadące obok domów samochody. Prawdopodobnie wszyscy się tu znali jak w
małym miasteczku, traciło się więc swoją anonimowość, którą niekiedy daje duże
miasto. A na domiar złego na samym skraju wioski, tuż nieopodal pałacyku znanego
biznesmena-artysty, rozpościerało się pole namiotowe. O tej porze roku, gdy wiosna nie
wybuchnęła jeszcze, wille jednak stały puste i nieme, bez swych właścicieli.
Zatrzymałem się na polu namiotowym. Niemal lodowata woda odświeżyła mnie.
Spoglądałem na Czarci Ostrów. Wydał mi się szczególnie piękny w te słoneczne
południe, gdy ogromne rozlewisko Śniardw było puste aż po daleki horyzont. Wszystko
tchnęło spokojem, ciszą, samotnością. O tej porze roku woda Śniardw ma delikatny
błękitny odcień. Glony i wodorosty nie barwią jeszcze jej toni zielonkowatym
kobiercem. Patrząc na północny-wschód widzi się zarys wielkiej wyspy Szeroki
Ostrów. Jest to teraz w zasadzie półwysep, niegdyś nie miał on połączenia z lądem.
Zamierzam w niedługim czasie odwiedzić go, zwłaszcza iż wznosi się on 17m ponad
powierzchnię wody. Śniardwy są tu jak prawdziwe morze, pofałdowane przez fale.
Błękit pogodnego nieba i toni wodnej sprawia miłe wrażenie. Po chwili tu spędzonej
ruszyłem w stronę jeziora Seksty, Niestety żużlowa droga mi to uniemożliwiła. Była
straszliwie rozjeżdżona, a wiosenne roztopy sprawiły, iż była grząska i lepiąca.
Postanowiłem zawrócić. Z mapy wywnioskowałem, iż gdzieś w pobliżu jest małe
jeziorko Wisolisko. Postanowiłem je dla siebie odkryć. Podążałem nieznanym mi
szlakiem. Co rusz konfrontowałem ścieżki z mapą, gdyż trudno było mi rozpoznać się w
terenie. W końcu dotarłem. Jeziorko faktycznie było niewielkie. Brzeg był bagnisty, nie
schodziłem więc z wysokiej skarpy. Notabene nie żałowałem, że zmieniły mi się plany.
Wiatr ucichł i zaraz zrobiło się niby upalnie, a nawet duszno. Musiałem zdjąć czapkę i
rozpiąć dres. W powietrzu, o dziwo zaczęły fruwać komary! Lubią one bytować na
terenie o wilgotnym podłożu, a są tak natrętne i spragnione krwi, że nie odstrasza ich
wymachiwanie rękami. Dopiero uderzenie dłonią kładzie kres ich krwiożerczemu
atakowi. Każde ukąszenie to bolesny bąbel na skórze. Na nieszczęście nie zabrałem ze
sobą środka przeciw komarowego. Skąd też mogłem przypuszczać, że to już pora na
komary, brrr.... . Popatrzyłem przez chwilę na jeziorko i ruszyłem dalej. Wkrótce
trafiłem na miejsce, gdzie droga leśna skręcała raptownie w prawo, aby ominąć rozległą
dolinę porośniętą bagiennym lasem. Na mojej mapie wytyczyłem ścieżkę. Należało iść
na wprost, wąską ścieżką przez bagna. Las, przez który odtąd maszerowałem, był to tak
zwany ols jesionowy. Królowały tu jesiony i olsze, rosły też wiązy, dęby i brzozy, a na
wzgórkach trafiały się świerki. Ogólnie było ponuro i mrocznie mimo wczesnej
godziny. Na dnie lasu zasiedlił się bluszcz. Ścieżka wiła się jak wąż, omijając
trzęsawiska ze smrodliwą wodą i spróchniałe trupy przewróconych drzew. Szedłem
więc wolno, aby nie wdepnąć w błoto. W tym lesie było chyba mnóstwo przeróżnej
zwierzyny. Świadczyły o tym wyraźnie odbite tropy. Tu i ówdzie widziało się całe
połacie ziemi zrytej kłami dzików. Nieliczne świerki, widoczne na małych
wzniesieniach, nosiły ślady otarcia przez rogacze. Szedłem, i szedłem, a nogi coraz
bardziej zapadały się w porośniętą mchem ziemię. Rozejrzałem się po lesie i
stwierdziłem, że znajduję się jakby na dość sporej wysepce wśród bagien. Rosły tu stare
świerki. Na chwilę stanąłem nieruchomo, aby odpocząć po wędrówce trudną ścieżką.
Wtem usłyszałem łomot i trzask łamanych gałęzi. A potem jak błyskawica wyskoczył z
gęstwiny ogromny jeleń. W ogromnych susach przebiegł blisko mnie, uderzając
impetem w przednie koło roweru i przepadł w drugim końcu wyspy. Jeszcze jakiś czas
słyszałem łomot jego racic i trzask krzaków, przez które się przedzierał. Serce dudniło
mi z przestrachu. Niewiele brakowało. Gdy ochłonąłem ruszyłem przed siebie i wkrótce
wydostałem się z grząskiej kotliny i stanąłem na twardym gruncie, wśród starych
buków. Piękne to było miejsce. Zaplecze stanowił las bukowy, na mrowisku skrzętnie
uwijały się mrówki, wywabione światłem słonecznym. Po paruset metrach dotarłem do
asfaltowej szosy i pomknąłem w Kierunku Wejsun, a dalej już szybko do
Rucianego-Nidy. Pod wieczór zrobiło się chłodno, to też musiałem jechać szybko, aby
się rozgrzać. Dotarłem do domu po przejechaniu i przejściu 60,50 km. Zabrało mi to
sześć godzin z minutami. Niezmiernie cieszę się, że w niedzielę przechodzimy na czas
letni. Zawsze to godzina więcej dnia.

Ale to juz dawno temu było Razz

Dziś MAJowy dzień Wink

PS Tysiąc nowych kartek ÓW i Inny teraz zapełnia > ale ile z nich to prawdziwe relacje z pobytu w Świątyni zwanej Naturą ...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Sob 7:37, 27 Maj 2006    Temat postu:

Surprised wPis synchron 1000% ze wszystkimi tematami i logiem Shocked
Powrót do góry
L.
Gość






PostWysłany: Sob 7:42, 27 Maj 2006    Temat postu:

Najpierw mamy u góry fragment elewatora
Potem wentylator
w końcu rower.

Rozwikłałem logo Very Happy co zalega w elewatorach! Myszy :!: i mamy wskazówkę. Jak się przewietrzymy to się zmienimy Cool
Powrót do góry
scenoPis
Gość






PostWysłany: Sob 7:44, 27 Maj 2006    Temat postu:

breyt napisał:
PS SCENEK Cool

Każda jest po części tzw. reżyserkąSmile ale to nie układ ,,, a Wasze propozycje + inwencja >>> jutro to dopiero zdarzenie scenograficzne Razz Razz Razz

Pa Wink

idealnie skrojona scena Very Happy
Wiem co pokazujesz!
Przypatrzcie się baczniej Very Happy
Powrót do góry
WFFiD
Gość






PostWysłany: Sob 7:47, 27 Maj 2006    Temat postu:

Perspektywa idealna
gdzieś z boku nierealna BIESiada Shocked
Powrót do góry
Filmowiec
Gość






PostWysłany: Sob 7:51, 27 Maj 2006    Temat postu:

W płynnie ułożonym ujęciu ukrywa się bus strażacki.
Intensywność łagodnych krzywych pomiędzy rowerem a poduszkowcem go zamaskowała :lol:
Powrót do góry
przeciek:P
Gość






PostWysłany: Pon 10:41, 29 Maj 2006    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]
Razz
Powrót do góry
przeciek:P
Gość






PostWysłany: Śro 10:18, 31 Maj 2006    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]
Razz
Powrót do góry
chochklik
Gość






PostWysłany: Śro 12:38, 31 Maj 2006    Temat postu:

przewalam całą kolumnę z innego miejsca :lol:

Na popołudnie mały, archiwalny tekst

Wielka pętla Śniardw

Stosunkowo wcześnie wybrałem się na letnie wojaże. Tuż po piętnastej mknąłem już w kierunku Mikołajek. Ruch na drodze był na szczęście nie dokuczliwy. Mogłem, więc, rozmyślać w niezakłóconej atmosferze. Moje myśli zmącił jednak już wkrótce obfity deszcz. Pospiesznie narzuciłem na siebie poncho i już odizolowany od zimnej deszczówki mogłem gonić przed siebie. Bardzo śliska jezdnia powodowała, iż zmuszony byłem do wzmożonej uwagi. Trasa do Mikołajek należy do bardzo niebezpiecznych. Zakręt za zakrętem a potem następny, następny, ostry i stromy, podjazdy i zjazdy, na których z łatwością można popędzić do rowu. Świadczą o tym liczne ślady kraks. Po 45 minutach dotarłem do celu. Deszcz siąpił nieprzerwanie. Zawitałem na rynek. Praktycznie nic się nie działo. Odwiedziłem więc, jeszcze wioskę żeglarską i ruszyłem na Orzysz. Deszcz pada nieprzerwanie. Nie mam mu tego jednak za złe, bowiem nie ma życia bez wody. H2O– magiczny związek. Każda forma żywa jest stworzeniem zawierającym wodę i to w przeważającej ilości. Stworki wodne składają się w ponad 90%, a nawet w skrajnych wypadkach jak meduzy nawet w 98,2% z wody. Ryby, na przykład liny, mają jej w sobie 80%, a żaba wodna – 77%. Także u ludzi woda stanowi 60% masy ciała. Prawie wszystkie zwierzęta w ponad połowie składają się z wody: nawet drewno zawiera jej zwykle 50%. Tylko suche nasiona stanowią wyjątek. Tak więc, deszczyku padaj, padaj. Bez ciebie nie mogłaby przebiegać większość procesów życiowych, jesteś bowiem, rozpuszczalnikiem i środkiem transportu. Bez przesady stwierdzam, że bez wody żadna forma życia nie byłaby możliwa, a nawet bez wody przypuszczalnie nigdy by nie doszło do rozwoju życia w takiej postaci, w jakiej je znamy. Z chemicznego punktu widzenia woda należy do związków bardzo prostych: dwa atomy wodoru łączą się z jednym atomem tlenu. Woda powstaje więc, „gdy spala się” wodór – to tak dokładnie samo, jak powstaje dwutlenek węgla, mający ciężar atomowy niemal dwa razy większy od wody, jest niewidocznym, bezwonnym gazem!!!? Połączenie wodoru, najlżejszego z istniejących pierwiastków, z tlenem, daje więc, nader niezwykłą substancję, która pod wieloma względami zachowuje się nietypowo!!! Do dzisiejszego dnia naukowcom nie udało się rozszyfrować jej tajemnic. Składają się oni wszyscy do konkluzji, iż jest to na swój sposób bardzo inteligentna substancja. Potrafi ona dawać życie i zarówno je odbierać. Potrafi leczyć i powodować powstawanie chorób. Osobliwości jest wiele. Najdziwniejszą pokrótce przedstawię. Pewien naukowiec dr Victor Schauberger z Austrii dokonał zaskakującego odkrycia, mianowicie: stwierdził, iż woda osiąga najwyższą jakość w temperaturze +4oC, przy braku światła słonecznego, które osłabia jego energię. Jednym z powodów tego było intrygujące zdarzenie, zaobserwowane na górskim zboczu. Znajdowało się osłonięte głazami źródło, istniało od wieków, zasilając pobliski strumień. Pewnego dnia, kamienną osłonę zdemontowano, przez co samo źródło znalazło się w miejscu silnie nasłonecznionym. Nie było ono małe, a jednak ku zaskoczeniu wszystkich leśników, wkrótce po tym całkowicie wyschło. Wzbudziło to długie dyskusje, aż w końcu ktoś zaproponował, aby kamienną osłonę odbudować. Tak też uczyniono, przywracając jednocześnie tym tajemniczym sposobem źródło do życia. Schauberger zaobserwował, iż woda w temp. +4oC posiada największą siłę wyporu, która wzrasta jeszcze w nocy. Źródłem ciekawych spostrzeżeń były również obserwacje zachowania się pstrągów w górskich strumieniach. Wszystkich zdumiewa zdolność tych ryb do niemal nieruchomego stania w wartkim strumieniu przez prawie nieograniczony czas. Wystarczy jednak wpuścić w górnym biegu strumienia niewielką ilość lekko podgrzanej wody, aby wszystkie natychmiast spłoszone spłynęły w dół strumienia. Wynika z tego, iż woda posiada zdolność niby magnetyczną, lecz nie poznaną do końca, wręcz magiczną. Tak rozmyślając niepostrzeżenie przemknąłem przez Nowe Guty. Rozpościerał się stąd znakomity widok na jez. Śniardwy. Jak zwykle moje myśli pobiegły w krainę doznań estetycznych. Zatrzymałem się tuż przy polu namiotowym i zszedłem nad płaski brzeg. Rozpatrzyłem się do woli, jednocześnie odpoczywając. Deszcz już dawno zanikł, mogłem więc, zdjąć z siebie mokre nakrycie. Po jeziorze sunęły, w spienionej wodzie, jachty, motorówki i ... ,i w zasadzie tylko one. Nie widziałem żadnego wind deskowca ani też narciarza wodnego. W wodzie pływały strzępy wszechobecnych glonów. Woda jawiła się mętną zieloną, wodorostową zupą. To też amatorów kąpieli było niewielu. Na polu nie było też zbyt wielu gapiów. Po niespełna kwadransie ruszyłem przed siebie. Droga do Pisza była w bardzo dobrym stanie technicznym. Mogłem więc, jechać co sił w nogach. We wsi Jeglin skręciłem w prawo i udałem się w kierunku Karwika, a stamtąd do Niedźwiedziego Rogu. Po drodze uzbierałem pięć młodych Kań – Czubajek. Lubię te grzyby. W letnim Niedźwiedzim Rogu, jedyną wąską asfaltową nitką, spacerowały liczne grupki turystów. Zszedłem z roweru i dołączyłem do nich. Pospacerowałem wzdłuż brzegu jeziora, zerkając na północno-zachodni jego kraniec. Niedźwiedzi Róg tętnił życiem. W wyobraźni skonfrontowałem sobie widok tego miejsca z zimowych miesięcy. Niestety tamte obrazy nieuchronnie zbliżają się, ku memu nie pocieszeniu. Trudno, nie zahamuję przecież oscylacji Ziemi. Nieboskłon schyla się bezustannie odbierając minut każdemu dniu. A tak niedawno cieszyłem się, gdy padały w radio słowa – dzień będzie dłuższy od najkrótszego o ... minut. Trudno, trudno ... . Gdy dojechałem do domu na moim rowerowym liczniku widniały cyfry 29937 km. A więc to jutro pokonam trzydziesto tysięczny kilometr na nowym rowerze. Poprzedni wytrzymał niespełna 12 000 km i miałem z nim wieczne problemy. Od ubiegłorocznego czerwca miałem tylko kilka niewielkich usterek. Na tym modelu, w pełni bezpiecznie ruszam w najodleglejsze trasy. Sprawdził się też w ekstremalnych zimowych warunkach, wioząc mnie po zaśnieżonych, nieprzetartych trasach, oblodzonych nawierzchniach. Dzięki mu za to

:lol: Jak macie gdzieś u siebie nieistniejące w sieci teksty łoBuziaczka toto Yuż mi tu :lol:
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum breyt Strona Główna -> Świat dla każdego odważnego:) Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13 ... 23, 24, 25  Następny
Strona 12 z 25

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy